„Stand up z bronią” czyli o o szeroko pojętej jakości w strzelectwie.

Portal ogłoszeniowy z bronią palną, czarnoprochową i pneumatyczną

Boksy reklamowe Ad 1. 1-4

 
„Stand up z bronią” czyli o o szeroko pojętej jakości w strzelectwie.

„Stand up z bronią” czyli o o szeroko pojętej jakości w strzelectwie.

„Stand up z bronią” czyli o o szeroko pojętej jakości w strzelectwie.

Wieki całe na Street Tactics nie gościł tekst światopoglądowy. Nie powinno tak być. Najwyższa pora powrócić do tej świeckiej tradycji! Dziś na tapet trafia temat, który zarówno tu, jak i u innych twórców gościł wielokrotnie. Był odmieniany przez najróżniejsze przypadki. Jest to jednak kwestia na tyle istotna, że warto a wręcz należy, do niej wracać. Mowa mianowicie o szeroko pojętej jakości w strzelectwie.

Odwiedzam wiele strzelnic. Spotykam rzesze strzelców. Na co dzień funkcjonuję w środowisku i widzę, jak ono działa. Choć na przestrzeni lat dostrzegam pewne pozytywne trendy, wciąż są one niedominujące. Dominującą funkcję pełni bylejakość. Zarówno bylejakość warsztatowa, jak i sprzętowa. O ile ta druga jest nieco cięższa do zweryfikowania, o tyle pierwsza wymaga minimalnego nakładu zaangażowania, by poddać ją pod „reality check”. Tarcza, timer i dziecinnie proste zestawienie wyników ze strzelcami z całego świata nie kłamią. Do tego wymagają elementarnego zaangażowania w owej weryfikacji przeprowadzenie.

Jak to zatem jest, że wciąż tak wielu strzelców nie zadaje sobie trudu stanięcia w prawdzie. Tak wielu nie mając podstaw, często nie tylko celnego strzelania co wręcz bezpiecznego obchodzenia się z bronią, tkwi w samozadowoleniu. Mało tego. Ludzie ci próbują rozwijać się zakresie kompetencji, który kompletnie nie przystaje do reprezentowanego przez nich technicznego warsztatu. Szkolenia CQB, VCQB, ze skrytego noszenia broni, pełne są chętnych. Ludzi, którzy kalecząc sztukę strzelecką, plątają się z bronią po korytarzach z drewna. Oszukują siebie samych, że oto trenują walkę bronią. To zarówno śmieszne i tragiczne zarazem. Mój dobry kolega skwitował to kiedyś stwierdzeniem – „Fajnie. Taki stand-up z bronią”. Zdanie to niezwykle utkwiło mi w pamięci, gdyż doskonale oddaję sedno problemu. Pozwoliłem sobie ostatnio do opisu zagadnienia, które omawiam, użyć parafrazy dwóch cytatów z kultowych dla mojej młodości filmów. W połączeniu brzmi to mniej więcej tak – Owszem. Na niewtajemniczonych robi to spore wrażenie, tylko jak ktoś się zna, to trochę głupio wygląda.

Nikogo nie interesuje, jak szybko pudłujemy. Nikogo nie interesuje, jak groźną minę przy tym mamy. Nikogo nie interesuje, czy mamy na sobie wówczas spodnie Crye Precision, czy zwykłe jeansy. Nikogo nie interesuje, jakim taktyczno-bojowym farmazonem uzasadnimy swoją nieudolność. Chcesz zrobić wrażenie? Pokazać, jaki jesteś dobry i szybki? Pokaż to na tarczy i na timerze. Szybkość i celność są wartościami uniwersalnymi i cennymi zawsze. Wszystko bez tego jest niczym.

Bynajmniej nie neguję tutaj innych kompetencji takich jak taktyka działania. Jednak wszystkie one bez właściwego poziomu umiejętności indywidualnych nie mają znaczenia.

Bardzo bym chciał, aby nikt z was – czytających ten tekst nie był jedną z osób charakteryzowanych powyżej. Jeżeli natomiast tak się nieszczęśliwie złożyło, to gorąco kibicuję i trzymam kciuki za wygrzebanie się z owej niezręcznej sytuacji. Poniżej zamieszczam kilka wskazówek, które mogą w tym pomóc.

 

Odpowiedzialność indywidualna.

Nim zaczniemy szukać rozwiązań gdzieś daleko, warto spojrzeć w lustro. Warto odpowiedzieć sobie jak wyglądają moje strzeleckie ambicje. Jeżeli nijak, to ok. Dalsze kontynuowanie wygłupów na strzelnicy jak najbardziej wskazane. Jeżeli jednak jakieś ambicje posiadamy, a już tym bardziej, jeżeli są to ambicje pouczania innych, to oto czeka praca do wykonania.

Punkt wyjścia.

Niezbędne jest określenie punktu wyjścia. Tutaj dróg jest wiele. Od prostego zestawienia wyników drilli ze strzelcami ze świata, po konfrontację na zawodach. Wiele zależy od kierunku, w którym chcemy się rozwijać. Już tak proste zadanie, jak wykonanie ćwiczeń typu Bill Drill, 10x10x10, Box Drill następnie zestawienie z wynikami uznanych strzelców, da nam ogląd skali problemu. Wspomniane wyniki znajdziemy bez trudu na różnych kanałach YouTube. Oczywiście to przykłady ćwiczeń pierwsze z brzegu. Jest ich ogrom i są dopasowane do typu broni, z której chcemy strzelać.

Niewiele rzeczy działa tak otrzeźwiająco, jak dostrzeżenie przepaści między nami a dobrymi strzelcami. Bardzo również pomaga zrozumienie, że pomimo wielu prób nie jesteśmy w stanie zbliżyć się do rzeczonych wyników. Zaczyna wówczas kiełkować w nas myśl, że być może coś robimy źle. To natomiast pierwszy krok w dobrą stronę.

Cele.

Moment uświadomienia sobie skali problemu i długości drogi do przebycia, może być dla nas przytłaczający. Nie należy jednak się poddawać. Wręcz przeciwnie. Nic tak dobrze nie robi na nasz rozwój, jak motywacja negatywna. Świetną opcją jest poczynienie planów. Planów względem wyników i jakości strzelania, jakie chcemy sobą prezentować za miesiąc, trzy miesiące, pół roku i rok. To nic, że prawdopodobnie ten plan niewiele będzie miał wspólnego z rzeczywistością i za kilka miesięcy będziecie się z niego śmiać. Na weryfikację, zmiany i urealnienie przyjdzie czas, gdy wzrośnie świadomość. Natomiast wyznaczanie kierunków jest niezbędne do utrzymania motywacji i dyscypliny.

Szkolenia.

Nim wir treningów na dobre się rozkręci, warto pomyśleć o optymalizacji. Choć znam wielu strzelców, którzy określają siebie jako self-made man, to znam równie wielu, którzy powiedzą, że dobre szkolenia i treningi z instruktorem katapultowały ich warsztat na wyższy poziom. Inwestycja czasu i pieniędzy, którą poświęcicie na odbycie kilku dobrych szkoleń, może wydać się duża. Wierzcie mi jednak, że w skali całego waszego strzeleckiego rozwoju to kropla w morzu. Tylko niezwykle ważna kropla, która ostatecznie zaowocuje ogromną oszczędnością.

Niestety rynek szkoleń strzeleckich zbudowany jest na nieświadomości odbiorcy i anegdotach w miejsce faktów, statystyk i wyników. Łatwo wpakować się na minę. Łatwo jednak też miny uniknąć. W weryfikacji jakości szkoleń macie dwóch mocnych sojuszników. Timer oraz tarcza. Jeżeli w fundamentalnych ćwiczeniach wasze wyniki się poprawiają, to szkolenie działa. Jeżeli nie to nie działa. Proste?
Warto również odwiedzić co najmniej kilka szkół. Choć sekciarstwo i budowanie kultu jednostki na rynku strzeleckim mają się dobrze, to odradzam nadmierne w nie wsiąkanie. Bez sprawdzeniu kilku źródeł nie jesteście w stanie zbudować odpowiednio szerokiej perspektywy.

Korzystajcie ze szkoleń, gdyż warto. Pozostańcie jednak nieczuli na indoktrynacje i nigdy nie przestańcie weryfikować efektów.

Trening.

Często w budowaniu formy fizycznej, nauce języków czy jakiejkolwiek nowej kompetencji pada zwrot „zaufaj procesowi”. Budowa jakości strzeleckiej to również proces. Proces treningowy oraz proces poznawczy. Oba te procesy są żmudne i długotrwałe. Oba kosztowne i wymagające. Oba jednak odwdzięczą się zbudowaniem kompetencji, które będą podstawą do dumy z wykonanej pracy oraz własnej wytrwałości. Nic nie przychodzi łatwo. Zwłaszcza w strzelaniu.

Wykorzystaj wiedzę nabytą na szkoleniach. Mądry, systematyczny i wymagający trening, zarówno strzelecki, jak i bezstrzałowy, to esencja budowania strzelca. To dzięki nim tworzysz zestaw kompetencji indywidualnych, które będziesz mógł w dalszej części procesu obudowywać nowymi zdolnościami. Zacznij od rzeczy małych, a gdy one staną się automatyzmami, przestaną sabotować twój rozwój w rzeczach dużych. Zbyt wielu już widziałem strzelców czyszczących pomieszczenia, którzy zawieszają się przy najprostszej dysfunkcji broni. Nie bądź jednym z nich. Trenuj fundamenty.

Weryfikacja.

Podstawą bylejakości w strzelectwie „okołobojowym” jest brak realnej możliwości weryfikacji nabytych kompetencji. Treningi FoF to u nas wciąż rzadkość. Jak już są, to zwykle proste, żeby nie powiedzieć prostackie. Samo FoF choć dobre, tak do końca nie jest w stanie odwzorować poczucia zagrożenia życia. To natomiast pozostawia dużo miejsca do budowania warsztatu wokół opinii i przykładów anegdotycznych. To natomiast nigdy nie kończy się dobrze. Rozwijasz się w tym kierunku? Organizuj możliwie najlepsze i najbardziej realne scenariusze FoF. Wszystko sprawdzaj i w nic nie wierz.

Interesuje Cię strzelectwo sportowe lub po prostu czysty strzelecki sklill? W porównaniu Do „bojowców” masz dziecinnie łatwo. Jedź na zawody i konfrontuj swoje strzelanie na tle innych strzelców. Wykonuj ćwiczenia z timerem i weryfikuj je na tle świata. Dostęp do informacji jest dziś tak prosty. Nie ma dobrej wymówki.

 

Odpowiedzialność zbiorowa.

Jednostkowy rozwój jest ważny. Od niego wszystko się zaczyna. Jednak to nie wystarczy. Choć takie teksty jak moje docierają do pewnej grupy odbiorców, to zwykle jest to przekonywanie już przekonanych. W momencie, gdy twoja indywidualna świadomość sprzętowa i twoje strzeleckie kompetencje rozkwitają, stajesz się najlepszym piewcą dobrej nowiny. Oddolny przykład i angażowanie lokalnego środowiska strzeleckiego jest tym, co zmienia najwięcej. Stań się chodzącą reklamą „dobrej zmiany” w swoim klubie. Zabieraj strzelających kolegów na strzelnicę i pokazuj im jak powinien wyglądać wartościowy trening. Dostrzegasz sprzętową bylejakość – reaguj. Wytłumacz i pokaż, dlaczego można lepiej. W ten sposób nie tylko pomagasz, ale tworzysz lokalne środowisko, w którym kwitną warunki również do twojego rozwoju. Kto wie, czy na przykład nie „wyhodujesz” sobie partnera do treningów, który za kilka miesięcy będzie się z Tobą ścigał i motywował cię do intensywniejszej pracy.

Dobre strzelectwo musi być jak wirus. Dobry strzelcy muszą być jak wirus. Musimy wnikać w komórkę strzeleckiego organizmu, zarażać ją i się multiplikować. W przeciwnym razie strzelecki ogół na zawsze pozostanie pogrążony w bylejakości.

 

Podsumowanie

Martwi i smuci mnie ogrom bylejakości warsztatowej i sprzętowej w lokalnym strzelectwie. Choć zdaję sobie sprawę, że bynajmniej nie jest to przywara polskiego rynku, a strzelectwa w ogóle, to wciąż mnie to boli. Wierzę, że oddolnym przykładem, pokazywaniem wartościowego treningu i systematyczną pracą możemy ten stan rzeczy poprawić. Od czasu do czasu jedynym skutecznym przykładem na wyrwanie kogoś z anegdotycznego letargu jest jedynie solidny, wynikowy łomot na strzelnicy. Cóż, jeżeli zadziała, to warto! Trenujcie, edukujcie się i rozwijajcie. Następnie nieście radosną strzelecką nowinę po strzelnicach całego kraju. Tak, abyśmy rzeczonego na wstępie stand up-u z bronią musieli oglądać w przyszłości, jak najmniej!
 

Do zobaczenia na strzelnicy.

Marek / Street Tactics


Marek Mitura - założyciel i właściciel firmy szkoleniowej Street Tactics (Facebook: Street Tactics). Od wielu lat czynny szkoleniowiec i zawodnik wielu zawodów strzeleckich.