Między przysięgą Hipokratesa a koniecznością obrony własnej: przemoc wobec personelu medycznego jako wyzwanie dla systemu prawnego i bezpieczeństwa publicznego-->
Przemoc na linii życia
W polskim systemie ochrony zdrowia coraz wyraźniej widać rosnącą przepaść między etosem zawodu medycznego a brutalną rzeczywistością codziennej pracy. Coraz więcej lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych i pozostałego personelu medycznego spotyka się z przemocą – zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Dane, które do niedawna uznawano za jednostkowe incydenty, dziś tworzą niepokojący, systemowy obraz. Pomoc ratująca życie coraz częściej wiąże się z ryzykiem utraty własnego zdrowia.
Zjawisko to, choć nie nowe, uległo nasileniu. Zaczęło być zauważalne nie tylko przez samych pracowników służby zdrowia, ale również przez opinię publiczną i ekspertów zajmujących się bezpieczeństwem. Dziś konieczne staje się nie tylko rozpoznanie tego zjawiska, ale również podjęcie konkretnych działań legislacyjnych, edukacyjnych i organizacyjnych, które mogą zmienić sytuację.
Skala problemu: liczby, które krzyczą
Według raportu Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych z 2023 roku, aż 768 z 817 ankietowanych pracowników medycznych (ponad 94%) zadeklarowało, że doświadczyło w miejscu pracy różnego rodzaju agresji. Przemoc słowna towarzyszyła im niemal na porządku dziennym (91%), przemoc psychiczna dotyczyła połowy ankietowanych, a fizyczna – prawie co drugiej osoby (47%).
Statystyki przestają być abstrakcją, gdy zderzamy je z konkretnymi tragediami. Jednym z najbardziej dramatycznych przykładów pozostaje wydarzenie z 2025 roku w Siedlcach, gdzie ratownik medyczny został śmiertelnie ugodzony nożem przez pacjenta będącego pod wpływem alkoholu. Takie zdarzenia obnażają nie tylko skalę zagrożenia, ale również bezradność systemu prawnego wobec zachowań agresywnych, których źródłem nie są zawsze choroby psychiczne.
Przyczyny przemocy: wiele twarzy zagrożenia
Geneza zjawiska jest złożona. Do najczęściej wskazywanych przyczyn należy narastająca frustracja pacjentów – wydłużający się czas oczekiwania, przepełnione oddziały, przeciążenie kadrowe. Rosnąca liczba pacjentów, w tym osób przybywających z Ukrainy i innych państw ogarniętych kryzysami, dodatkowo zwiększa presję na już przeciążony system.
Nie bez znaczenia jest również brak powszechnej edukacji w zakresie komunikacji kryzysowej oraz strategii radzenia sobie z agresją. W efekcie rośnie liczba sytuacji, w których personel medyczny zostaje z konfrontacją sam na sam – bez wsparcia prawnego, organizacyjnego, a często i emocjonalnego.
Luka legislacyjna: granice przymusu bezpośredniego
Jednym z najistotniejszych problemów pozostaje luka w przepisach dotyczących stosowania przymusu bezpośredniego. Zgodnie z art. 18 ustawy o ochronie zdrowia psychicznego, środki takie jak przytrzymanie, unieruchomienie, izolacja czy przymusowe podanie leków mogą być stosowane wyłącznie wobec osób z rozpoznanymi zaburzeniami psychicznymi i tylko na polecenie lekarza.
W praktyce oznacza to, że wobec agresywnego pacjenta, który nie spełnia ustawowych kryteriów, personel medyczny zostaje pozbawiony jakichkolwiek narzędzi prawnych. Działanie w obronie własnej może zostać zakwalifikowane jako naruszenie nietykalności cielesnej (art. 217 k.k.) lub narażenie na niebezpieczeństwo (art. 160 § 1 k.k.), co w praktyce prowadzi do absurdu – osoby ratujące życie narażają się na odpowiedzialność karną za ochronę własnego zdrowia.
W wielu przypadkach stosowane są więc środki improwizowane: opaski zaciskowe, pasy transportowe czy inne narzędzia nieprzewidziane przez ustawodawcę. Tego typu rozwiązania, choć często skuteczne, nie są certyfikowane i mogą prowadzić do dalszych problemów prawnych. Dla porównania – w Niemczech, Austrii i Holandii ratownicy oraz pielęgniarki mają prawo do stosowania przymusu bezpośredniego w stanach zagrożenia życia i zdrowia.
Edukacja i bezpieczeństwo: zapomniany element programu
Programy studiów medycznych w Polsce praktycznie nie poruszają tematów związanych z bezpieczeństwem pracy, samoobroną czy komunikacją z agresywnym pacjentem. Tymczasem zgodnie z art. 66 ust. 1 Konstytucji RP, każdy ma prawo do bezpiecznych warunków pracy – również lekarz, ratownik czy pielęgniarka.
W niektórych krajach europejskich, takich jak Niemcy czy Finlandia,
szkolenia z zakresu samoobrony i psychologii agresji stanowią obowiązkowy element edukacji zawodowej. Być może warto rozważyć wprowadzenie w Polsce podobnego przedmiotu pod nazwą "Bezpieczeństwo personelu medycznego" – z wymiarem co najmniej 30 godzin rocznie, w tym zajęciami praktycznymi obejmującymi techniki interwencji, komunikację kryzysową oraz podstawy prawa karnego (zwłaszcza kwestie obrony koniecznej i stanu wyższej konieczności). Taka zmiana mogłaby opierać się na art. 67 ust. 1 pkt 5 ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce” (Dz.U. 2023 poz. 742).
Szkolenia i inspektorzy bezpieczeństwa: profilaktyka zamiast reakcji
Kolejnym logicznym krokiem byłoby wprowadzenie obowiązkowych, corocznych szkoleń przypominających dla całego personelu medycznego. Minimum osiem godzin w roku powinno obejmować rozpoznawanie zachowań agresywnych, podstawy technik interwencji, komunikację werbalną w sytuacjach konfliktowych oraz realistyczne symulacje zdarzeń.
Zgodnie z art. 237³ Kodeksu pracy, pracodawca jest zobowiązany do zapewnienia pracownikom odpowiedniego przeszkolenia z zakresu BHP. Praktyka pokazuje jednak, że komponent dotyczący zagrożeń osobowych jest często marginalizowany lub wręcz nieobecny. Dlatego zasadnym wydaje się również wprowadzenie stanowiska inspektora ds. bezpieczeństwa w każdej placówce o podwyższonym ryzyku – na przykład w szpitalnych oddziałach ratunkowych, psychiatrii czy zespołach ratownictwa medycznego. Taka osoba mogłaby monitorować ryzyko, rejestrować zdarzenia, współtworzyć procedury reagowania i współpracować ze służbami mundurowymi w przypadku eskalacji zagrożenia.
Rejestracja incydentów i doposażenie karetek
Obecnie Rozporządzenie Ministra Zdrowia z 2020 r. nie przewiduje agresji wobec personelu jako rodzaju zdarzenia niepożądanego. Dodanie odpowiedniej kategorii w rejestrze, z rozróżnieniem na przemoc fizyczną, słowną i groźby karalne, mogłoby pomóc w analizowaniu i przeciwdziałaniu takim incydentom.
Dobrą praktyką jest model brytyjski – Incident Management System w NHS – gdzie każdy przypadek agresji trafia do systemu analitycznego. W Niemczech informacje o tego rodzaju incydentach przekazuje się również do ubezpieczalni zawodowej. Polska, posiadając potencjał technologiczny i kadrowy, mogłaby przyjąć podobne rozwiązanie.
Na marginesie tej dyskusji pojawia się również kwestia wyposażenia ambulansów. Obecnie art. 38 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym nie przewiduje w katalogu wyposażenia żadnych środków przymusu ani narzędzi samoobrony. Warto jednak spojrzeć na rozwiązania zagraniczne – w Czechach i Francji ratownicy mogą korzystać z gazu pieprzowego, a w Austrii i Niemczech z paralizatorów. Można zastanowić się nad dopuszczeniem takich środków w Polsce – pod warunkiem właściwego przeszkolenia i certyfikacji, podobnie jak doposażenia ambulansów w body-camy oraz certyfikowane pasy unieruchamiające.
Bezpieczeństwo nie jest luksusem
Ochrona zdrowia nie może być już dłużej traktowana wyłącznie jako misja. Musi stać się także przestrzenią bezpiecznej pracy, w której personel medyczny nie będzie się bał wejść na dyżur, podnieść głosu wobec agresji, ani sięgnąć po dostępne środki obrony. Dziś to nie tylko kwestia komfortu, ale przetrwania.
Bez zmian legislacyjnych, edukacyjnych i organizacyjnych liczba ofiar wśród personelu będzie rosła. System ochrony zdrowia musi zacząć chronić tych, którzy go tworzą. A społeczeństwo powinno zrozumieć, że prawo do pomocy nie oznacza prawa do przemocy.
Kamil Panek
– biegły sądowy ds. broni, ekspert ds. bezpieczeństwa osobistego i taktyki interwencji