Boksy reklamowe Ad 1. 1-4
Krótka historia o tym, co w Twoim strzelaniu naprawi kolimator.

Krótka historia o tym, co w Twoim strzelaniu naprawi kolimator.-->
Do zobaczenia na strzelnicy.
W związku z faktem, iż obserwuję wśród swoich kursantów wzmożoną aktywność zakupową w zakresie pistoletowych kolimatorów, postanowiłem kilka wpisów poświęcić temu zagadnieniu. Dziś relatywnie krótko, ale o kwestiach newralgicznie ważnych w całym tym kolimatorowym szale. Mianowicie o tym jakie korzyści dla naszego ogólnego, pistoletowego warsztatu niesie używanie kolimatora. Niezależnie od tego, czy w danym momencie się nim posługujemy, czy też korzystamy z tradycyjnych, mechanicznych przyrządów celowniczych. Korzyści tych jest kilka, z czego przynajmniej dwie fundamentalnie istotne. Zaczynajmy!
Mental
Często powtarzam, iż celne strzelanie, wypadkowa głównie pracy na spuście, to przede wszystkim praca mentalna. Generatorem błędów nie jest dłoń, palec czy ustawienie stóp. Generatorem jest jednostka sterująca, znajdująca się pomiędzy uszami. Brak wypracowanych odpowiednich schematów ruchu oraz sam stres wynikający z faktu strzału (podrzut, odrzut, huk, presja wyniku na tarczy), wpływają bezpośrednio na “nerwowość” w strzelaniu. Strzelcy często chcą mieć strzał niejako “za sobą”, przyspieszają i w sposób intencjonalny, niepoparty właściwą mechaniką, oddają strzały. To natomiast krótka droga do ich psucia.
Jednym z pierwszych kroków do naprawy tego stanu rzeczy, poza kwestiami oczywistymi jak zrozumienie mechaniki pracy na spuście, jest ekspozycja na duży dyskomfort w strzelaniu. Doskonałym narzędziem do tego jest kolimator. Niezwykle precyzyjny znak celowniczy wielkości około 2 MOA (standardowa muszka pistoletowa to około 12 – 15 MOA szerokości), wprowadza ogromną presję oddania skrajnie precyzyjnego strzału. Tak mały znak niezwykle mocno porusza się na celu. Próba złapania go idealnie na środku i wymuszenie strzału w ułamku sekundy to prosta droga do zrujnowania strzału. Dlatego też możemy obserwować, iż powszechne jest pogorszenie celności w pierwszej fazie przechodzenia z przyrządów na kolimator. Strzelcy próbują oddać strzał absurdalnie celny, co prowadzi do strzału chybionego.
Odpowiednie przepracowanie w swojej głowie wskazanego procesu, zaakceptowanie ruchu znaku na celu i zrozumienie istoty strzelania w strefę zamiast w punkt, przestawia “klapki” w głowie. Wracając z kolimatora na przyrządy mechaniczne, przestajemy dostrzegać ich ruchy. Strzelamy szybciej, celniej, mniej nerwowo i z większą pewnością siebie.
Opisany schemat to, w mojej ocenie, jedna z największych korzyści strzelania z kolimatorem.
Overaim
Jedną z dodatkowych korzyści strzelania z kolimatorem, jest pozbycie się “overaim”. Trudno znaleźć właściwy polski odpowiednik. W skrócie można ten problem opisać jako zbyt długie i zbyt precyzyjne celowanie. Problem, który już wspomniałem. Mianowicie brak strzelania do strefy, a w miejsce tego robienie koniczyny. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle. Strefa to nie jest wielka płachta. Przyjmijmy jednak, że jeżeli wyznaczoną strefą jest prostokąt 5x10 cm, to strzelanie kropka w kropkę, zazwyczaj, nie jest adekwatne do założeń ćwiczenia.
Kolimator może skutecznie ograniczyć ten problem. Kropka, co do zasady, zawsze wskazuje punkt trafienia i nieco łatwiej “wymusić” strzał, gdy pojawi się ona w strefie. Z przyrządami nie jest tak łatwo. Trudniej przełamać tendencję do ich precyzyjnego dogrywania względem siebie oraz względem celu.
Wskazana zależność, po przepracowaniu w głowie oraz na strzelnicy, może znacząco przyspieszyć oddawanie pierwszego, jak i kolejnych strzałów.
Prezentacja
Flagowym problemem osób strzelających z kolimatorem, są oczywiście kłopoty z prezentacją. Jej brak powtarzalności, a co za tym idzie częsta absencja kropki w oknie kolimatora, potrafią być frustrujące. Sam nigdy nie doświadczyłem tego zjawiska. Wszystkie pistolety z kolimatorami, jakie posiadam, mają je zamontowane nisko, oraz odpowiednio ustawione kropki. Prezentację od zawsze wykonywałem identycznie jak wcześniej z przyrządami mechanicznymi i kropka pojawiała się tuż nad muszką. Powtarzalność prezentacji, w mojej technice strzelania, opiera się głównie na ułożeniu nadgarstków oraz głowy. Nie jest to jednak temat do rozważań na dziś. Zmierzam natomiast do tego, iż zbudowanie powtarzalnej prezentacji na kolimatorze, wymaga odpowiednich nakładów pracy. Te natomiast prowadzą w prostej linii do polepszenia warsztatu w tym zakresie w ogóle. Nauczcie się powtarzalnej prezentacji z kolimatorem, a gwarantuję, że stanie się ona szybsza, bardziej płynna i zdecydowanie bardziej precyzyjna w rozumieniu ogólnym.
Podsumowanie
Trzy omówione wyżej kwestie, to najbardziej lukratywne benefity dla warsztatu strzelca, jakie można wyciągnąć z przejścia na kolimator. Pora przestać myśleć o kolimatorach jako o substytutach skill-a, mających kompensować strzelecką bylejakość. Zacznijmy myśleć o nich jako o doskonałym narzędziu treningowym, a wszystkim nam wyjdzie to na dobre.
Do zobaczenia na strzelnicy.
Marek / Street Tactics
Marek Mitura - założyciel i właściciel firmy szkoleniowej Street Tactics (Facebook: Street Tactics). Od wielu lat czynny szkoleniowiec i zawodnik wielu zawodów strzeleckich.